Po trzech latach wróciliśmy do Słowenii – kraju, który skradł nasze serca. Tym razem zatrzymaliśmy się tuż przy granicy z Chorwacją, w dolinie rzeki Dragonji. I to właśnie tam usłyszeliśmy o wyjątkowej, zbudowanej na skałach, wsi Krkavče, w pobliżu której znajduje się tajemniczy kamień, uznawany za „jedyny słoweński menhir[1]”.
Nie planowaliśmy tej wycieczki. Poranek przywitał nas solidną ulewą, po której drogi w Dolinie Dragonji przypominały miejscami małe potoki. Planowaliśmy za to odpoczynek po odbytej dzień wcześniej podróży z węgierskiego Tihany – uroczej miejscowości nad Balatonem, gdzie urządziliśmy sobie przystanek na drodze do Słowenii. Tyle, że… około południa pojawiło się słońce, a moja niecierpliwość dała o sobie znać ze zdwojoną siłą – nie było wyjścia, wskoczyliśmy w sportowe ubrania i wybraliśmy się na spacer po okolicy. Naszym celem była sąsiednia wieś Krkavče, o której opowiedziała nam Tisa, z którą załatwialiśmy formalności, związane z naszym zameldowaniem w wynajmowanym apartamencie.
Kilkukilometrowa trasa w upale, choć kondycyjnie niewymagająca, bo poruszaliśmy się asfaltowymi i szutrowymi drogami, dała nam nieco w kość, ale było warto – widoki na zielone, zalesione wzgórza, pokryte gajami oliwnymi, sadami owocowymi i uprawami winorośli, z gdzieniegdzie rozrzuconymi wsiami i pojedynczymi domkami, zachwycały.




Wejście do samej miejscowości Krkavče przypominało wejście do innego świata lub na plan filmowy. Na to, że to nadal XXI wiek wskazywały zaparkowane auta i znaki drogowe. Kamienne domy i wąskie, opustoszałe ulice robiły niesamowite wrażenie.










Krkavče to jedna z najstarszych wsi w słoweńskiej części Istrii, pierwsze wzmianki o niej pojawiły się w roku 1450, ale odkrycia archeologiczne świadczą o istnieniu na tym terenie osadnictwa prehistorycznego. W centrum miejscowości znajduje się, stojący na litej skale, kościół św. Michała Archanioła, choć – jak mieliśmy się niebawem przekonać – szczególne znaczenie dla miejscowych chrześcijan ma też św. Anna.
Tuż przed kościołem zagadnął nas jeden z mieszkańców. Kiedy dowiedział się, że jesteśmy z Polski, natychmiast wspomniał papieża Jana Pawła II, którego miał okazję poznać, a który okazał się postacią niezwykle ważną w życiu jego rodziny. Z uśmiechem na ustach, mężczyzna porzucił zamiatanie placu i wcielił się w rolę przewodnika. Pokazał nam wnętrze świątyni, zwracając uwagę na pewne „smaczki” w wyposażeniu, jak np. stojąca przy wejściu, kropielnica – wyjątkowa, bo posiadająca, ulokowany znacznie poniżej misy, niewielki otwór, przez który palce w święconej wodzie mogły zanurzyć dzieci. Mieliśmy też niezwykłą okazję zwiedzić zakrystię, która mieści się w… starym kościele, bowiem zanim we wsi Krkavče zbudowano kościół św. Michała Archanioła w obecnej formie, istniała tam mniejsza świątynia. Krótko mówiąc, budynek rozbudowano i przebudowano – najpierw w XVII wieku, a następnie w I połowie XVIII wieku – i tak stary kościół stał się zakrystią większej budowli.
W kościele znajduje się też XIX-wieczna figura św. Anny – według opowieści naszego przewodnika, święta pomaga parom, pragnącym mieć potomstwo, a dowody na siłę modlitwy przed figurą spływają do parafii od lat w postaci listów z podziękowaniami i zdjęć dzieci, które urodziły się po wizycie w tutejszym kościele. Co ciekawe, jak przekonywał mężczyzna, rodzą się zazwyczaj… bliźniaki.
Nad miejscowością góruje kościelna dzwonnica, która niegdyś pełniła funkcję wieży obronnej. U jej podnóża znajduje się grobowiec, w którym – wedle słów oprowadzającego nas mężczyzny – pochowano wieloletniego proboszcza parafii, zasłużonego dla lokalnej społeczności.
Zwiedzanie zakończyliśmy obdarowani pocztówką ze zdjęciem kościoła, kamieniem z rzeki Dragonji, pestkami tutejszych drzew (na wiosnę sprawdzimy czy wykiełkują), słoiczkiem pasty z oliwek drzewa zasadzonego przez naszego przewodnika pięćdziesiąt lat temu i z życzeniami „dziesięciorga wnucząt”. To wtedy po raz pierwszy doświadczyliśmy otwartości i życzliwości tutejszych mieszkańców, i to wtedy stwierdziliśmy, że przyjazd do Doliny Dragonji był strzałem w dziesiątkę.







Pożegnaliśmy się serdecznie z naszym nowym znajomym, przespacerowaliśmy się między starymi domami i udaliśmy się w drogę powrotną. Niebawem okazało się, że zapomnieliśmy o największej atrakcji tego miejsca – znajdującym się za wsią niezwykłym kamieniu. A będąc precyzyjnym – jego kopii, bo oryginał znajduje się w muzeum, w nieodległym mieście Koper.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy więc od obejrzenia tajemniczego kamienia z Krkavče – wysokiego na 2,5 metra megalitu, na którym znajduje się płaskorzeźba, przedstawiająca mężczyznę z otwartymi ramionami i promieniami wokół głowy.
Szacuje się, że ten „jedyny słoweński menhir” mógł powstać ok. II wieku p.n.e. Kamień leży na skrzyżowaniu okolicznych kościołów, których lokalizacja tworzy łaciński krzyż, a megalit znajduje się dokładnie w jego środku. Istnieje teoria, jakoby kościoły zbudowano po to, by „zniszczyć diabelską moc” głazu.
Nie wiemy czy to prawda, czy może jedynie legenda stworzona dla turystów, podobnie jak informacja o potwierdzanych ponoć przez radiestetów dobrych energiach wokół kamienia i jego szczególnym, pomyślnym wpływie na płodność. Swoją drogą, idąc tym tropem, można się zacząć poważnie zastanawiać czy cuda narodzin, opisywane przez naszego przewodnika jako efekt modlitw do św. Anny, to aby na pewno jej zasługa…



Tak czy inaczej, warto odwiedzić Krkavče – zboczyć na chwilę z tłocznych, turystycznych szlaków, poczuć klimat tego niezwykłego miejsca, wdać się w rozmowę z mieszkańcami, zatrzymać, zapatrzeć na zielone wzgórza Doliny Dragonji… Poznać inną twarz Słowenii.
Źródła:
https://zupnija-kostabona.rkc.si/index.php/content/display/58
https://www.portoroz.si/en/meetings-incentives/locations/4480-object-the-krkavce-stone
https://pl.aroundus.com/p/9546721-krkavce-stone
[1] Menhir – podłużny blok kamienny ustawiony pionowo na ziemi, pochodzący głównie z okresu neolitu i początku epoki brązu.