Szukając idealnego miejsca na weekendowy wypad, trafiliśmy do, położonego w województwie lubelskim, Zamościa – „polskiej perły renesansu”.
Początki Zamościa sięgają XVI wieku. 10 kwietnia 1580 roku kanclerz Jan Zamoyski ogłosił rozpoczęcie prac przy budowie miasta, które miało być nie tylko piękne, ale też funkcjonalne i bezpieczne. Zamoyski był zafascynowany nowymi założeniami urbanistycznymi, które powstawały wówczas we Włoszech, dlatego do pracy zaprosił włoskiego architekta Bernardo Morando.
Włoch czy nie Włoch – zadanie miał niełatwe, bo miasto powstało na „surowym korzeniu”. A mówiąc prościej – nie było tu wcześniej niczego.

Dziś za to jest klimatyczne miasteczko, którego starówka została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Sercem Zamościa jest Rynek Wielki – utworzony na planie kwadratu o wymiarach 100 x 100 metrów i otoczony mieszczańskimi kamienicami.
Choć początkowo Jan Zamoyski chciał, by to miasto zamieszkiwali katolicy, już 5 lat po jego założeniu zaprosił doń ormiańskich kupców. Ślady ich obecności do dziś możemy podziwiać w postaci przepięknych kamienic ormiańskich. Te późnorenesansowe, architektoniczne cuda nas zachwyciły.


Nie sposób mówiąc/pisząc o Zamościu, nie wspomnieć o ratuszu – ponoć najpiękniejszym w Polsce. Jego charakterystycznymi elementami są wachlarzowe schody i 52-metrowa wieża zegarowa.
My co prawda odwiedziliśmy Zamość poza sezonem, ale na stronie miasta znaleźliśmy informację, że w sezonie letnim codzienne z ratuszowej wieży odgrywany jest zamojski hejnał. Tyle, że jedynie na trzy strony świata, bo wedle legendy, Jan Zamoyski zabronił trębaczowi grać w kierunku Krakowa.
Teorii na ten temat jest kilka. Jedna z nich głosi, że Zamoyski był człowiekiem ambitnym i konkurował z ówczesną stolicą Polski, lecz wedle lokalnych przewodników znacznie bardziej prawdopodobne było odgrywanie hejnału w kierunku trzech bram, wiodących do miasta.



Jedną z kamienic, znajdujących się przy rynku jest tzw. kamienica morandowska, zaprojektowana ok. 1590 r. przez wspomnianego już Bernardo Morando. Niegdyś na tyłach budynku znajdował się browar, a dzisiaj w tym miejscu znajduje się obiekt noclegowy oraz restauracja „Morando” – wnętrze kamienicy, choć nie jest to przestrzeń udostępniona do zwiedzania, robi wrażenie. Podobnie jak fenomenalna kuchnia restauracji „Morando”. A że zamojskie Stare Miasto najlepiej zwiedza się pieszo, zależało nam na świetnej lokalizacji i miejscu parkingowym. W gratisie dostaliśmy znakomitą obsługę, więc z czystym sumieniem polecamy Wam to miejsce. I… nie, to nie jest płatna reklama.
Chcąc lepiej poznać historię Zamościa warto… zwiedzić jego podziemia. Kusiła nas podziemna trasa turystyczna Bastion VII, niestety w czasie naszej marcowej wizyty wejścia odbywały się jedynie raz dziennie w samo południe. A że nasz pobyt trwał zaledwie niepełne dwa dni, musieliśmy dokonać selekcji tamtejszych atrakcji. Bastion zostawiliśmy więc sobie na kolejny raz i wybraliśmy się do podziemi oficyn Ratusza, gdzie prezentowana jest historia samego budynku, miasta, jak i prac archeologicznych prowadzonych w XX i XXI wieku.
Na tle innych. Odwiedzanych przez nas miast, Zamość zdecydowanie się wyróżnia… ilością rynków – ma trzy. Niedaleko Rynku Wielkiego, znajduje się Rynek Solny, który aż do 1942 roku był miejscem handlu. Jego nazwa pochodzi od soli, którą sprowadzano z Rusi Czerwonej oraz Wieliczki.
Nad wejściem do Urzędu Miasta od strony Rynku Solnego, znajduje się płaskorzeźba wagi – znak, że funkcjonowała w Zamościu waga miejska – początkowo urządzenie do ważenia, później instytucja wymuszająca korzystanie z obowiązującego w mieście systemu wag i miar, ale też kontrolująca obrót i uczciwość transakcji handlowych.
Na Rynku Solnym uwagę przykuwa jeszcze jeden element – potężna, ważąca 7 ton, kotwica. Skąd się wzięła w Zamościu? Otóż ze Szczecina. To dar od Polskiej Żeglugi Morskiej. Pochodzi ze statku „Ziemia Zamojska”, nad którym przez 28 lat Zamość sprawował patronat.


Od zachodu rynek zamyka budynek dawnej Akademii Zamojskiej – powstałej w 1594 roku, pierwszej prywatnej uczelni i trzeciej w Rzeczypospolitej.To właśnie w jej akcie fundacyjnym zawarte zostały słynne słowa Jana Zamoyskiego: „Takie są Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
Dziś, w zrewitalizowanym gmachu znajduje się Zamojska Akademia Kultury, a „Dzieje Akademii Zamojskiej i drukarni akademickiej” można poznać, dzięki umieszczonej na parterze ekspozycji muzealnej.
Wspominaliśmy już, że Zamość posiada trzy rynki – oprócz Wielkiego i Solnego, jest jeszcze Rynek Wodny, którego nazwa wzięła się od terenów zalewowych rzeki Łabuńki, tzw. Zalewy Wielkiej, broniącej dostępu do miasta od południowej strony. Dziś jest to skwer z fontanną i ławkami. Nas – jak na Rynek Wodny przystało – w tymże miejscu dopadł deszcz.
Istotnym wątkiem w historii Zamościa jest obecność społeczności żydowskiej. W XIX w. Żydzi stanowili ponad 60% mieszkańców miasta.


Pierwsza, drewniana bożnica została tu wzniesiona w końcu XVI wieku. W latach 1610-1620 na jej miejscu wybudowano nowy, renesansowy budynek. Dziś mieści się tam Centrum „Synagoga” Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, która udostępnia obiekt zwiedzającym. A zwiedzić warto, bo synagoga w Zamościu uważana jest za jedną z najpiękniejszych w Polsce.
Zachwyca wnętrze budynku, porusza – multimedialna prezentacja, poświęcona historii zamojskich Żydów, w tym jej najtragiczniejszemu fragmentowi – Zagładzie.
Kiedy zapytaliśmy jednego z „lokalsów” co warto zobaczyć w Zamościu, wskazał m.in. na katedrę Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła – renesansowy kościół, wzniesiony pod koniec XVI wieku. Podobno w lipcu i sierpniu zwiedzać można krypty w podziemiach katedry, gdzie pochowani zostali Ordynaci Zamoyscy, profesorowie Akademii Zamojskiej czy biskupi z rodu Zamojskich. W marcu pozostało nam nasycić oczy pięknym wnętrzem i podziwiać masywną bryłę budynku.
Nieopodal katedry znajduje się dawna rezydencja rodziny Zamoyskich – dziś wydaje się być nieco zaniedbana, a przed nią pomnik założyciela miasta – Jana Zamoyskiego.

Ciekawym obiektem wydała nam się również secesyjna kamienica, wzniesiona w latach 1910-1911. Mieściły się tam m.in. biura, sklepy, sala kinowo-teatralna oraz hotel zwany „Centralką” – trochę jak nasz białostocki, nieistniejący już Ritz. To tu po raz pierwszy w Zamościu założono centralne ogrzewanie. W luksusowych warunkach w kamienicy mieszkali: marszałek Józef Piłsudski, pisarka Maria Dąbrowska czy poeta Bolesław Leśmian.
Śladów tego ostatniego jest zresztą więcej – bohaterów jego poezji odnaleźć możecie w formie figurek, w różnych częściach starego miasta.

Zamoyskiemu zależało, by Zamość był bezpieczny, dlatego też kazał otoczyć miasto murami z siedmioma bastionami, z fosami. Prowadziły do niego trzy bramy ze zwodzonymi mostami. My zatrzymaliśmy się m.in. przy Bramie Szczebrzeskiej.
Elementów fortyfikacji jest na terenie miasta znacznie więcej – do dziś robią wrażenie. I nic dziwnego – na przełomie XVI i XVII wieku Zamość był jedną z najnowocześniejszych twierdz w Rzeczypospolitej. W czasie tzw. „potopu szwedzkiego” – jedną z trzech, które nie uległy wrogim siłom.
Legenda głosi, że dowodzący oddziałami szwedzkimi Karol Gustaw, nie mogąc zdobyć miasta, zaproponował Janowi Sobiepanowi Zamoyskiemu, będącemu wówczas rezydentem w Zamościu, wycofanie swych wojsk i „wprosił” się na posiłek pożegnalny w murach twierdzy. Zamoyski zwietrzył jednak podstęp, obawiał się, że wpuszczając Szwedów do środka, straci miasto. Nakazał więc rozstawienie suto zastawionych stołów poza murami. Nie wystawił jednak ław ani krzeseł. Najeźdźcy musieli więc spożywać posiłek na stojąco. Od tej pory, taka forma poczęstunku nazywana jest „szwedzkim stołem”.



Jeśli jesteście fanami historii i militariów, punktem obowiązkowym podczas pobytu w Zamościu, powinna być dla Was wizyta w Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał, będącym oddziałem Muzeum Zamojskiego. Do obejrzenia są wystawy ulokowane w trzech, sąsiadujących ze sobą budynkach. Zaczęliśmy od Prochowni i multimedialnej projekcji „Historia miasta i twierdzy Zamość” – to świetny wstęp do zwiedzania miasteczka.
W budynku Arsenału, pełniącym dawniej funkcję magazynu broni i artylerii, możecie się udać w podróż przez kolejne epoki, oglądając ekspozycję stałą „Arsenał Zamojski od XVI do XIX w.”. Prócz tego czekają na Was wystawy czasowe, my trafiliśmy na tę, poświęconą rakiecie V2.
Solidną lekcję historii współczesnej, a konkretnie informacje na temat działań militarnych i rozwoju techniki wojskowej, znajdziecie natomiast w nowoczesnym Pawilonie pod Kurtyną.
Do zobaczenia w Zamościu jest oczywiście więcej, dlatego już planujemy kolejną wizytę. Zauroczyła nas ta „perła renesansu”– zwłaszcza, że byliśmy tam wczesną wiosną, gdy mogliśmy spokojnie, bez towarzystwa tłumów turystów, zanurzyć się w uliczkach starego miasta. Swoją drogą, polecamy Wam także nocny spacer po Zamościu, gdy wszystko jawi się… w nieco innym świetle.
Dajcie znać w komentarzach jakie miejsca Wy polecacie na weekendowy wypad.



W Zamościu zatrzymaliśmy się w hotelu Morando: https://www.booking.com/Share-eLva5Y
Informacje o Zamościu czerpaliśmy z: http://zci.zamosc.pl/, http://przewodnicyzamosc.pl/
Więcej o poszczególnych atrakcjach znajdziesz tutaj:
Trasa Turystyczna w Podziemiach Oficyn Ratusza: https://www.facebook.com/PodziemiaOficynRatusza/?locale=pl_PL
Centrum „Synagoga” Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego: https://fodz.pl/ZAMOSC/?d=103&l=pl
Katedra: http://zci.zamosc.pl/page/60/katedra.html, https://katedra.zamojskolubaczowska.pl/
Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał: https://www.muzeumarsenal.pl/pl/