Jesień rozgościła się na dobre. Bywają poranki, gdy czuć już w powietrzu oddech zimy. W coraz bardziej przytłaczającej szarości, wracamy myślami do naszego czerwcowego wyjazdu do Zielonej Góry – polskiej stolicy wina.
Długi, czerwcowy weekend (19-21.06.2025 r.) spędziliśmy z przyjaciółmi w Zielonej Górze. Pretekstem do spotkania stały się Dni Otwartych Piwnic Winiarskich, zorganizowane przez Fundację Tłocznia. Zupełnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać – była to nasza pierwsza wizyta w tym mieście i pierwsza winiarska impreza, w jakiej uczestniczyliśmy.
Szybko zorientowaliśmy się, że Dni Otwartych Piwnic Winiarskich to wydarzenie promujące nie tylko produkowane lokalnie trunki, ale też winiarską historię regionu oraz zachęcające do poznania Zielonej Góry, której wyjątkowy klimat i architektura zachwyciły nas na tyle, by wpisać to miasto na listę miejsc, do których pragniemy wrócić. Tym razem jednak skupiliśmy się na samej imprezie i z prawdziwą przyjemnością: spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, degustowaliśmy, poznawaliśmy, podziwialiśmy, cieszyliśmy się wspaniałą pogodą i czasem spędzonym z cudownymi ludźmi.
A zaczęło się… od drewnianej budki (nie, nie z piwem), ustawionej w centrum miasta (nieopodal pomnika Bachusa – rzymskiego boga wina, urodzaju i rozpusty), gdzie odebraliśmy nasze „pakiety startowe”, zawierające: kieliszek, mapę, naklejki do wymiany na porcje degustacyjne oraz książeczkę, w której zbieraliśmy pieczątki z odwiedzanych winnic i w której mogliśmy zapisywać wrażenia, dotyczące kosztowanych win. Ulice wkrótce wypełniły rzesze mieszkańców, przybyszy z sąsiednich miejscowości oraz turystów, z charakterystycznymi, zielonymi „kieszonkami z kieliszkiem”, zawieszonymi na szyi. Niektórzy poczuli ducha rywalizacji, bo odwiedzenie 26 piwnic i zebranie wszystkich, niemal 40 pieczątek, uprawniało do wzięcia udziału w konkursie – do wygrania był dożywotni karnet degustacyjny.
Odpowiednio wyposażeni, ruszyliśmy wyznaczonym szlakiem, odwiedzając kolejne historyczne piwnice winiarskie – w większości na co dzień niedostępne do zwiedzania, więc nadarzyła się niepowtarzalna okazja, by odkryć podziemne oblicze Zielonej Góry.


To, co od razu rzuciło nam się w oczy to swobodna atmosfera „piwnicznych” spotkań. Bywało gwarno, wesoło i tłoczno, a dyskusje na temat smaku degustowanych trunków oraz rozmowy z winiarzami nie miały końca. Doświadczeni enoturyści sprawdzali co nowego słychać na lubuskim rynku winiarskim, winiarze-amatorzy dopytywali o tajniki produkcji wina, a Ci, którzy – jak ja – o winie wiedzieli „tyle, co nic” odkrywali co im najbardziej smakuje. Moim faworytem okazało się białe, półsłodkie wino Bianca z winnicy Aris. Misiek, zdecydowanie gustujący w czerwieni, rozsmakował się w Remi Red Regent z winnicy Wzgórza Cisowskie.
Nie myślcie jednak, że podczas Dni Otwartych Piwnic Winiarskich, naszym jedynym zajęciem było picie wina. Organizatorzy zadbali, by nie zabrakło też czegoś dla ducha. Z bogatej oferty wydarzeń towarzyszących, wybraliśmy koncert „Pod dachami Paryża”, w wykonaniu Basi Draczyńskiej i jej zespołu, odwiedziliśmy Muzeum Ziemi Lubuskiej, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Wina z przewodnikiem oraz – już samodzielnie – wystawy stałe: Muzeum Dawnych Tortur oraz Galeria Złotego Grona. Kolekcja sztuki polskiej XX wieku i wystawę czasową ART DÉCO, w ramach której mogliśmy podziwiać m.in. obraz Tamary Łempickiej „Piękna Rafaela”. A ponieważ literatura to nieodłączna część mojego życia, do Białegostoku wróciłam z zestawem czterech książek z cyklu „Furia”, autorstwa Krzysztofa Koziołka.




Poza tym odkryliśmy znakomitą restaurację Amarone (polecamy polędwiczki wieprzowe w sosie kurkowym) i tropiliśmy zielonogórskie Bachusiki – niewielkie figurki z brązu, autorstwa rzeźbiarza Artura Wochniaka. Poustawiane w różnych miejscach, stały się symbolem miasta i turystyczną atrakcją. Podobnie jak budynek Palmiarni, kryjący w sobie restaurację, kawiarnię, kolekcję egzotycznych roślin i tarasy, z których roztacza się widok na Zieloną Górę. Obok znajduje się przepiękny, latem pełen kwiatów, Park Winny z pokazową winnicą.







Zielona Góra winem stoi. Albo płynie. Tak czy inaczej cieszy, że współcześni mieszkańcy miasta i okolic kultywują winiarskie tradycje – potwierdzają to nie tylko organizowane tam wydarzenia (Winobranie, Lubuski Festiwal Otwartych Piwnic i Winnic, Dni Otwartych Piwnic Winiarskich), ale też obecność wspomnianej wcześniej ekspozycji Muzeum Wina, pomnik Bachusa, winnica w centrum miasta i winorośl – około stuletni krzew chrupki różowej, szlachetnej odmiany uprawianej w przedwojennej Zielonej Górze – wijący się po ścianie tamtejszego ratusza.



Już wiemy, że chcemy tu wrócić. Nie tylko po znakomite wina. Klimatyczna Zielona Góra nas zauroczyła, a że lubuskie wciąż jest dla nas terenem nieodkrytym, powrót w te rejony wpisujemy w urlopowe plany.








